Psy teatrowiczów, c.d.
Tofik był naprawdę wyjątkowej urody. Odwiedziła mnie w trakcie sesji koleżanka i stwierdziła, ze koniecznie musi mieć takiego samego. Pojechałyśmy na Targówek, chłop wyszedł z izby, za nim chmara zwierząt różnej maści – psy, kury, kozy. Przypomniałam mu, że rok wcześniej kupiliśmy od niego takiego małego białego… „Acha” tu chłop się podrapał po głowie i mówi, „no to właśnie ta sama suczka ma kolejne pieski, to można brać. Marzena podskoczyła z radości, pobiegłyśmy do legowiska suni, gdzie faktycznie było kilkanaście maluchów. Na moje oko nieco większe, ale chłop przysięga na wszystkie świętości, że będą takie same, bo z tych samych rodziców. Koniec końców wyszliśmy z chałupy z jednym takim białym pod pachą. Maluch został ochrzczony Terczysław, zdrobniale Teruś. Marzenę spotykałam codziennie, bo byłyśmy w jednej grupie i codziennie pytam – jak Teruś? A ona z dziwną miną za każdym razem mówiła, że jakoś on chyba bardziej rośnie i będzie większy od Tofisia. Potem już cała rodzina była w psie zakochana, bo okazał się niezwykle mądry, a więc skończyła się kwestia zachachmęconej genealogii Terczysława. Był wspaniały i kropka. I nastał wreszcie ten dzień, że to ja jadę do Marzeny uczyć się do egzaminu. Wchodzę i widzę….. karykaturę psa. Moja babcia powiedziałaby „szkaradnego”. Pies wielkości sporego foksteriera, sierść zmierzwiona, nogi „prostowane na beczce”. Normalnie pomiędzy nogami mógł mu przebiec, bez zatrzymywania się sporej wielkości pies razem z budą. Do tego Teruś miał krzywy zgryz (co pisze córka ortodontki), to znaczy miał przodozgryz. Konkretnie, dolna szczęka dłuższa od górnej, a więc dolne, okropnie krzywe zęby odsłonięte, i jęzor na wierzchu. Matko jedyna, pomyślałam, ale wpadka, tu nie ma absolutnie NIC z Tofisia, poza chałupą chłopa skąd go zabraliśmy. Ale Marzena zachwycona, zakochana w psie, ponieważ, jego inteligencja wynagradzała absolutnie powierzchowność psiny. Otóż Teruś każdemu domownikowi, po przyjściu do domu przynosił kapcie (nie mylił się nigdy), a buty odstawiał do szafki, którą zamykał. Zabawki przynosił te, o jakie go proszono. Więc na polecenie: przynieś marchewkę przychodził z marchewką, a po haśle: podaj ogórka – marchewkę odnosił do łóżeczka, a wracał z ogórkiem. Terczysław był ulubieńcem całego osiedla nikogo nie atakował, ponadto codziennie rano wybiegał do pobliskiego kiosku po gazetę dla pańcia, którą przynosił w pysku. Był to niezwykle mądry i oddany kundelek, aczkolwiek rzeczywiście wyjątkowo nieurodziwy, a już do Tofisia było mu bardzo daleko.
Wracając jednak do Tofika, to miał on jedną umiejętność absolutnie metafizyczną i nie do pojęcia ludzkim rozumem. Potrafił wyczuć kiedy ktoś wracał do domu, +/- pół godziny wcześniej. Rodzice wracali do domu o rożnych porach. Mama, lekarz – mniej-więcej regularnie, ale Tata – przedstawienia, wyjazdy, tournée, pory różne i zmienne. I otóż Tofik, na pół godziny przed powrotem Mamy czy Taty, stawał pod drzwiami i merdał ogonem. Skoro pół godziny, to w przypadku Mamy była to godzina jej wyjścia z przychodni. Ale jak przeczuwał kiedy wróci Tata? Te pół godziny wcześniej? Niepojęte. Absolutnym i klasycznym przypadkiem takiego „jasnowidzenia” Tofika była taka oto sytuacja. Rodzicie pojechali na Węgry, a w drodze powrotnej mieli odwiedzić dziadków pod Rzeszowem. Wiadomo było, że nie będzie ich dwa lub trzy tygodnie, albo więcej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie było telefonów komórkowych. Zero komunikacji, a więc i ja nie wiem kiedy będą. Ja w tym czasie jestem z psem na działce pod Warszawą. I pewnego dnia, po porannym spacerku, Tofik nie chciał zjeść śniadanka, tylko pobiegł pod bramę, i siedział tam jak kamień, pyszczkiem w kierunku bramy i drogi wjazdowej. Od czasu do czasu radośnie poszczekiwał, kręcił kółka i merdał ogonkiem. Było gorąco. Upał. Brałam go pod pachę i do domku. Nic z tego. Wracał pod bramkę. I mniej-więcej około godziny 19.00 przyjechała Mama i Tata. Skąd od to wiedział? Pojęcia nie mam.
Na zdjęciu Tofiś na działce. Warto zwrócić uwagę na jego „wzrost”. Był niższy od źdźbła trawy
3 grudnia 2021, Kasia Pustelak Mój Teatr.