(Fragment wywiadu Kazimierza Pustelaka z Zofia Stopińska)
(…) Przez wiele lat był Pan także cenionym pedagogiem, a nawet przez kilkanaście lat był Pan dziekanem Wydziału Wokalnego Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie (dzisiaj Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina). To wszystko wymagało wielu wyrzeczeń i to nie tylko Pana, ale również rodziny. Żona nie tylko prowadziła dom, ale także pomagała Panu.
– Oczywiście, a do tego mieliśmy jeszcze małe dziecko, któremu trzeba było poświęcić wiele uwagi i czasu, a mnie najczęściej nie było w domu przez cały dzień, a nawet i dłużej, bo prawie w każdym tygodniu wyjeżdżałem na koncerty symfoniczne. Bardzo często śpiewałem w Filharmonii w Katowicach oraz z Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, zapraszany byłem do Krakowa, Poznania czy Bydgoszczy, a przede wszystkim występowałem w Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Nie wszystkie zaproszenia mogłem przyjmować, bo czas mi nie pozwalał, ale starałem się zawsze przyjmować zaproszenia z Rzeszowa. Pamiętam, że śpiewałem na otwarciu nowego budynku Filharmonii Rzeszowskiej, brałem udział zarówno w koncertach symfonicznych i indywidualnych koncertach z orkiestrą, jak i estradowych wykonaniach oper.
Na zakończenie rzeszowskiego wątku powiem o zabawnej historii, która wydarzyła się, jak byłem jeszcze młodym śpiewakiem, przed koncertem arii operowych z Rzeszowską Orkiestrą Symfoniczną w Domu Kultury WSK (obecnie budynek Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego). Wcześniej jeden ze znanych śpiewaków poradził mi, że dobrze wpływa na ćwiczenie oddechu podnoszenie czegoś ciężkiego, a później wypuszczenie powietrza z płuc.
Wszedłem do pustej sali tego Domu Kultury i zobaczyłem na estradzie stary duży fortepian. Pomyślałem, że podniosę go od tyłu w ramach zalecanych ćwiczeń. Był bardzo ciężki, jednak udało się mi go podnieść i w tym momencie upadła noga. Nie wiedziałem, co mam robić, ale wiedziałem, że nie utrzymam takiego ciężaru dłużej. Na szczęście usłyszałem kroki i natychmiast krzyknąłem, aby podstawiono leżącą nogę pod fortepian.
Wszystko dobrze się skończyło, bo gdybym upuścił fortepian, to z pewnością cała estrada by się zawaliła. Musiałem się ratować, żeby wszystko dobrze zaśpiewać, bo nie tylko byłem zmęczony, ale mój oddech był znacznie krótszy. To ćwiczenie zadziałało odwrotnie (śmiech). (…)
Zdjęcie z koncertu podczas nadania sali 426 UMFC imienia Kazimierza Pustelaka, Ella Susmanek i Paweł Czekała