DANOWSKIE cz. II. „Kołchoz” lub „Belweder”.
Operowicze sami nazwali tak, ten niezbyt urodziwy dom dzierżawiony w całości na okres wakacji. W istocie, centralnym miejscem była ogromna kuchnia na parterze, która spełniała funkcję jadalni, „świetlicy”, karcianych rozgrywek i imprez z towarzyszeniem napojów wyskokowych. I były „dyżury” w przygotowywaniu posiłków, oraz sprzątaniu sprawiedliwie według rozdzielnika.
W Kołchozie, jak wspominała Ania Marchwinska , mieszkała cała zgraja operowiczów i tak: Krystyna Szczepańska ze swoją przyjaciółką świetną śpiewaczką z Krakowa Marysią Morbitzerową (pochodzącą z krakowskiej rodziny hrabiowskiej). Zięciem Marysi, a mężem jej córki był krakowski aktor z Piwnicy pod Baranami, Krzysztof Litwin, czyli główny bohater filmu o „Przygodach psa Cywila”. Jak wiadomo, Piotruś Skrzynecki nie gardził procentami i zwyczajowo tamtejsi artyści takoż. Litwin w Danowskich nie bywał, ale Marysia – tak. (O wspólnych wakacjach z Litwinami, ciocią Szczepańską i ciocią Słonicką w Łebie będzie inną razą). W Danowskich bywała Halina Słonicka, Kuba Paprocki, Bożena Brun Barańska, i bywalcy wymienieni przez Ania Marchwinska, ale czasowo pojawiali się kolejni goście. I tak, jednego roku byli dyrektorostwo Bojarowie, Alicja Dankowska z mężem, która zachwycona miejscem kupiła niezamieszkałą wiejską chałupinę tuż obok Kołchozu. Bywał Hiolski z różnymi paniami. Kuba, przy jednym z pobytów, zamiast córki też zabrał ze sobą panią do towarzystwa, zresztą chórzystkę z TW.
Kuba i mój Tata byli zapalonymi wędkarzami, obaj łowili na spinning. Kuba wychodził bladym świtem przed śniadaniem, potem przed kolacją i zazwyczaj przynosił jakiegoś maleńkiego okonka i kilka płotek. Tymczasem, mój Tata, wychodził o dowolnej porze dnia, rzucał wędkę, i po chwili mieliśmy 2-3 kilogramowego szczupaka, albo inną rybę, ale za każdym razem wielką. Jak wiadomo, wędkarze chwalą się swoimi sukcesami. I tak, jednego dnia, Marysia Mortbitzerowa pyta Kubę (a ona miała taki słodki i grzeczny sposób wypowiadania się – dziś to by się określiło jak „słodka blondynka”). „Kubusiu, jak to jest, że ty wychodzisz na ryby, chodzisz, chodzisz godzinami i albo nic nie przynosisz, albo przynosisz maleńkie rybki, a Kazio idzie na pięć minut i wraca z ogromnymi szczupakami”. Kuba za każdym razem robił się czerwony ze złości, rzucał wędkę i coś tam mamrotał pod nosem. Tata te ryby faktycznie co chwila łowił, a my z mamą musiałyśmy je sprawiać i zazwyczaj jedliśmy je na kolację. I pewnego dnia, po obiedzie, absolutnie o nietypowej godzinie, Tata oświadcza, „Idę na ryby”. I poszedł. Dosłownie po 10 minutach wraca, przemoczony do suchej nitki, ponieważ gdy walczył z rybą, zerwał się pomost i tata wpadł do wody. Ale nie odpuścił. I wrócił ze szczupakiem w siatce, tak mniej-więcej 4-5 kilo a może i lepiej. Myśmy tych ryb naprawdę mieli powyżej uszu, a więc postanowiliśmy szczupaka zanieść do operowiczów, bo oni ryb nie mieli
. Szczupak miał prawie metr długości. Dochodziła pora kolacji, a więc cała zgraja mieszkańców Kołchozu już w domu, tylko Kuby nie ma. Gdzie Kuba, pytamy?. Na rybach. No więc ciotki (Słonicka, Morbitzerowa i Szczepańska) postanowiły zrobić Kubie niespodziankę. Wzięły największą tacę, jaka tam była. Położyły na niej tego szczupaka, a w paszczę włożyły mu na sztorc wielkiego ogórka (szczupak był naprawdę ogromny). Siedzimy i czekamy. Wraca Kuba. Rozebrał się. Wściekły, od drzwi, krzyczy: „Nie ma cholera jasna żadnych ryb w tym jeziorze, łażę, łażę i….” w tym momencie wchodzi do kuchni. Patrzy, a na stole, na prawie całej jego długości leży metrowy szczupak z ogórkiem w rozwartej zębatej paszczy. A Marysia: „widzisz Kubusiu, a ja Ci mówiłam, że Kazio wychodzi tylko na chwilkę i łapie ryby”. I dalej „no powiedz mi proszę, jak to się dzieje, że ty przynosisz tylko takie maluuuutkie rybki, a Kazio taaakie wielkie „.

Kuba rzucił wędkę, i międląc pod nosem ” k*wa nic tylko k*wa Kazio łapie, Kazio łapie, a ty nie łapiesz. Idę spać’
Nie wiem, czy Kuba spróbował szczupaka. Wiem, że reszta operowiczów zjadła go ze smakiem 

Ciągi dalsze będą. W tym i pikantniejsze 

Na zdjęciu ja z Tatą z innymi trofeami z Danowskich. Prawdziwkami
. Przed domem sołtysa

23 stycznia 2021 – Kasia Pustelak Mój Teatr.