Wczoraj o damach i arystokracji wśród fanów, zwłaszcza z epoki krakowskiej. Będzie o fanach – panach, oraz fanach-byłych uczniach i studentach. Oraz o fanach wdzięcznych, że nie zostali przyjęci na studia wokalne, którzy do dziś są za to Tacie wdzięczni.
Ale dziś o fanach niezwyczajnych, niekoniecznie zrównoważonych emocjonalnie. Dziś opowiem o jednej pani, której nazwisko jest mi znane, ale nie padnie z różnych względów.
Pani zaczęła pewnego dnia pojawiać się w PWSM (obecny UMFC), gdzie zagadywała wszystkich profesorów wciągając ich w różnorakie rozmowy. Być może ktoś tę osobę też kojarzy, a były to lata 70-80-te. Z czasem, pani zaczęła najczęściej zagadywać Tatę (ówczesnego Dziekana Wydziału Wokalno-Aktorskiego) i tak kiedyś przydreptała za Tatą do domu, a że wyglądała na niezbyt majętną, zaproponowaliśmy jej kawę, czy herbatę. I tak, od czasu do czasu pojawiała się u nas w domu z rożnymi niesamowitymi opowieściami. Wiedziała wszystko o wszystkich do stopnia absurdalnie niemożliwego. Wiemy, z jej opowieści, że była córką znanego profesora z Krakowa, rzekomo doskonale znała moich dziadków. Dnia pewnego podczas kawki z tą że panią wpadła do nas przyjaciółka mojej mamy z Krakowa i ona (ta „fanka taty”) wstała i powiedziała: „o a ta pani nazywa się Wiesia, jej tata miał na nazwisko L…, co niedziela po mszy o 12.00 chodziliście do cukierni na Szeroką i tam pani tata kupował pączki, które zawieszał sobie na guziku i tak zanosił je do domu” I pani tata przyjaźnił się z ojcem pani Krystyny (moja mama) !!! Wszystkim szczęki opadły z hukiem na podłogę. No skądże ona mogła takie rzeczy wiedzieć.
Z tym dniem pani ta otrzymała „ksywkę” Wszystkowiedząca, a faktem było, ze o kimkolwiek z lat obecnych, lub minionych, krakowskich czy warszawskich opowiadać, o życiu profesorostwa X, Y, czy Z, miała pełne informacje o każdym. Sama powoływała się na korzenie profesorsko-uniwersyteckie, ale słowo honoru nie wyglądała na osobę, którą rzekomo mogła być. Za to potrafiła nagle przynieść kilogram cukru bez kartek, albo w chwili gdy moja babcia zasłabła, w pięć minut załatwić miejsce w szpitalu powołując się na stryja lekarza z Wrocławia.
Jak to się skończyło nie pamiętam, ale ilość informacji, jaką ona miała na temat kogokolwiek była nieprawdopodobna.
Stąd Wszystkowiedząca.
Bardzo niepozorna, skromnie ubrana pani, w tym czasie mogła mieć ok. 70-tki.
Jakim cudem przestała u nas bywać – nie wiem.

5 stycznia 2021, Kasia Pustelak Mój Teatr

Dodaj komentarz