Opowieści z „kiedyś” oczywiście znam tylko z opowieści Taty i Mamy, oraz Dziadków, którzy byli melomanami z krwi i kości. Babcia na przykład miała wykupiony abonament i co tydzień bywała w Filharmonii tak w Krakowie, jak i potem w Warszawie.
Krakowskie czasy, gdy Tata zaczynał śpiewać w Operetce, to były te dni, gdy amantami uwielbianymi przez rzesze melomanów, zwłaszcza płci pięknej nie byli aktorzy filmowi, ale artyści operetkowi i operowi. Artystów tych poznawano na ulicach, w sklepach, wszędzie proszono o autografy, a na przedstawienia wypadało „chadzać”. po prostu. Artystom w teatrach rzucano bukiety kwiatów z bilecikami, nieraz pisanych wierszem. Mama skrzętnie chowała te bileciki i dziś wciąż mamy pokaźny pamiątkowy album tych licznych wyrazów i dowodów zachwytu, wdzięczności i poezji.
Jedna z fanek krakowskich, bardzo elegancka pani przychodziła na wszystkie przedstawienia w operetce, potem w operze, zawsze wręczała okazałe bukiety kwiatów i zawsze zamiast bilecika były piękne wiersze. Gdy Tata wyjechał do La Scali, ona ciężko zachorowała na nowotwór, spotykała się z moją mamą, aby utrzymać przynajmniej taki kontakt z ukochanym tenorem. Gdy Tata wrócił po rocznym stypendium, już nie żyła. Jednak zobligowała swojego męża do wysyłania Tacie życzeń i kwiatów na każde imieniny. I przez kilkanaście lat tak było. Co rok, do Warszawy wysyłany był z Krakowa kosz pięknych róż z życzeniami.
Inną fanką, która zapadła już w mojej własnej pamięci była bardzo elegancka pani pochodząca z rodziny arystokratycznej, Pani Helena Modrzejewska. Bywała na każdym przedstawieniu w Operze, i w Filharmonii, zawsze siedziała na tym samym miejscu. Po przedstawieniach składała gratulacje osobiście w garderobie, i tak, po pewnym czasie, nawiązała się wieloletnia przyjaźń naszych rodzin. Pani Helena mieszkała w willi w Falenicy, gdzie często bywaliśmy na herbatce i pysznym cieście domowej roboty. Dom obrośnięty był winoroślą, i pamiętam, że te winogrona były bardzo słodkie. Pani Helena, w miarę upływu czasu wymagając stałej opieki, pojechała mieszkać na stałe ze swoją córką do Kielc. Regularnie pisała do Taty, nie tylko na imieniny i Święta, my odpisywaliśmy jej na każdy list i karteczkę. Ostatnia z nich została już przesłana przez jej córkę. Była własnoręcznie napisana przez Panią Helenę w przeddzień jej śmierci. Córka dopisała, że ciężko chora mama umierając poprosiła o włączenie płyty z nagraniami arii Taty i słuchając arii w wykonaniu Taty pożegnała się z tym światem z uśmiechem na twarzy.
O innych wielbicielach, historie bardziej zabawne – nastąpią.
Pozostańcie na łączach.
Zdjęcie z ok. 1966 roku pod domem Pani Heleny w Falenicy – Tata, pani Helena, ja i jej córka z mężem. Mama z pewnością robi nam zdjęcie, bo jej tu nie ma.
Ha i jeszcze w tle nasza ukochana „Zastawka” cudne autko, które wszyscy kochaliśmy a ono nas z wzajemnością 

3 stycznia 2021, Kasia Pustelak Mój Teatr.