O tym, że mój Tata jest kawalarzem, wiedział w zasadzie każdy w Teatrze. Lubił on robić rożne psikusy kolegom i koleżankom i jak tylko coś się na scenie podczas próby, czy przedstawienia zadziało, pierwsze podejrzenia padały zawsze na Tatę. Było w tym czasie kilku przyjaciół, taka „zgrana paczka”, spotykająca się tak na scenie jak i w życiu prywatnym. Wspólne wyjazdy na wakacje, kultowe partyjki brydża czy pokerka, lub coniedzielne spotkania przy kawce w Bristolu. Trzonem tej „paczki” były: Krystyna Szczepańska, Halina Słonicka, Jerzy Kulesza i Wisia Bursztynowicz, ale było też sporo innych osób, w tym spoza Warszawy, i przyjaźnili się oni naprawdę pięknie.
Jednym z kawałów, którego autorem był mój Tata była historia związana z próbami do Króla Rogera przygotowywanego na otwarcie Teatru Wielkiego w 1965 roku. Przygotowania artystów początkowo odbywają się z udziałem akompaniatora, i w tym przypadku, funkcję tę pełni Anna Pawluk, która nagrała z Tatą kilka kilometrów taśm, w tym pieśni ze śpiewnika Moniuszki, Karłowicza, Szymanowskiego i wiele, wiele innych.
Ale do rzeczy.
Mamy próby do Rogera, na końcówce jest naprawdę dużo pracy, i mało czasu, więc artyści całymi dniami są na próbach.
I tego właśnie dnia, po całodniowych próbach, gdy Anna Pawluk próbuje z kimś innym, a mój Tata odpoczywa – wpada on na pomysł, by odczepić od kurtyny ciężarek, taką metalową sztabę przytrzymującą kurtynę od dołu i…. ukradkiem wkłada ją do teczki, w której Pani Ania trzyma nuty.
Po skończonych próbach, pani Ania wraca do domu (po drugiej stronie ulicy), taszczy tę teczkę, i wchodząc do domu mówi do męża, Leszka Pawluka (też tenor). „Lesiu (mówi), cały dzień prób, jestem absolutnie wykończona, do tego stopnia, że nawet tę teczkę z partyturami ledwo do domu przyniosłam, taka wydaje mi się dzisiaj wyjątkowo ciężka”.
No i zajrzała do środka.
Pięć minut potem dzwoni u nas w domu telefon.
„Kazek – mówi pani Ania, wiem, że to twoja sprawka. Obśmialiśmy się z Leszkiem do łez”.
Takie to były czasy.
Poniżej zdjęcie, po Strasznym Dworze w TW, z Krystyną Szczepańską, która poza moim Tatą była w teatrze śmieszką nr 1.
I jeśli cokolwiek nietypowego zadziało się podczas przedstawienia, wystarczyło tylko, że spojrzeli na siebie. Dośpiewanie partii, gdy „w środku” pękasz ze śmiechu, a wiesz, że śmiać się nie możesz, jest… delikatnie mówiąc, mocno utrudnione 

Wydaje mi się, że czapka i pelerynka którą ma na sobie Tata „pożyczona” od Krystyny Szostek-Radkowej, mam wrażenie, że taki właśnie był strój Cześnikowej. Gabriela Petryka, Jolanta Radek mam rację?
5 listopada 2020, Kasia Pustelak Mój Teatr