Stefan Lewicki był Kierownikiem Artystycznym Teatru Wielkiego.
Dziś nazywałby się „castingowcem”. To on decydował o obsadzie w każdym przedstawieniu. W tym celu właśnie, dokonywał skrupulatnej dokumentacji audiofonicznej, co po latach dało kilkanaście tysięcy nagrań. Początkowo nagrywał na rosyjski magnetofon szpulowy, kupiony od Bernarda Ładysza (o czym sam wspomina), „na mikrofon”. Potem już pojawił się magnetofon kasetowy. Potem, każde nagranie scyfryzował. Każde nagranie zaczyna się od wprowadzenia „Mówi Stefan Lewicki. Przedstawiana płyta zawiera utrwalone przedstawienie z dnia… w obsadzie… dyrygent…etc etc”.
Co ciekawe, w jednym z nagrań, po przedstawieniu siebie i prezentowanej opery z 1964 czy 65 mówi, że „szczęśliwie nowy gmach Teatru Wielkiego będzie wyposażony w nowoczesne środki umożliwiające profesjonalne nagrania”…
Niestety. Nadal nagrywał Stefan na własny magnetofon. Tak to wyglądało… Opisy na płytach, na ich okładkach są bardzo szczegółowe. Jest to genialna, mrówcza, skrupulatna praca, którą wykonywał „dla siebie”. A z czasem, gdy miał ponad 90 lat chciał ten ogromny zbiór oddać do Muzeum Teatralnego i wielu innych instytucji nawet nie wymienię jakich, bo byście spadli z krzeseł. Ale puszczę nagranie, w którym opowiada on szczegółowo o tej kuriozalnej ignorancji wielu instytucji kulturalnych (z nazwy).
Stefan był na stosunkowo wysokim stanowisku, była to praktycznie ranga dyrektora, pomimo, iż NIE był partyjny, co przeszkadzało wielu osobom z klucza partyjnego, onegdaj koniecznego do objęcia wysokiego stanowiska w większych instytucjach.
Stefan, którego znałam osobiście był cudownym, uroczym Człowiekiem, z poczuciem humoru, a słuch absolutny i znajomość muzyki sprawiała, iż na swoim stanowisku był niezastąpiony. Do tego był osobą towarzyską, co też ułatwiało mu wykonywanie powierzonego w Teatrze zadania.
Po definitywnym braku zainteresowania zbiorem „całościowym”, zaprzyjaźniony ze wszystkimi solistami zaproponował każdemu z kolei płyty, w której konkretna osoba grała główną rolę. Mój Tata skromnie, z puli kilkuset własnych nagrań wziął jedynie „Traviatę” z Haliną Słonicką z Romy, 1963 rok i „Łucję z Lammermoor” już z Teatru Wielkiego. Nie wziął więcej, bo był przekonany, że jednak jakaś instytucja weźmie cały zbiór.
Te nagrania są umieszczone na kanale Youtube Kazimierza Pustelaka, do subskrypcji którego zachęcam!!!
https://www.youtube.com/channel/UCv9Hsl_R8bVW-JS7q35dWOg
Z perspektywy czasu bardzo żałuję, że wziął tylko to, bo mielibyśmy piękne archiwum nagrań Kazimierza Pustelaka. Nagrania, co prawda zza kulis, słychać wszystko, chrząkanie widowni, kroki. Ale są. Na pewno do oczyszczenia przy dzisiejszych technologiach.
To tyle w telegraficznym skrócie o Stefanie Lewickim, któremu należna jest cześć za jego tytaniczną pracę, która niestety „gdzieś jest, lecz nie wiadomo, gdzie”, a lwia część wzięta przez jednego z dyrygentów TW utopiła się w piwnicy podczas awarii wodociągu.
Przy okazji piękne zdjęcie:
Od prawej, kolejno gwiazdy Opery Warszawskiej:
Agnieszka Kossakowska, Krystyna Jamroz, Jerzy Gaczek, Bernard Ładysz, Ada Sari, Kazimierz Pustelak, (płk Radkowski – nie związany z OW), Krystyna Szczepańska, Leokadia Ładysz,
U dołu gospodarze: Wiesława i Stefan Lewiccy z psem Pluto.
Zdjęcie wykonane w 1962 roku u Państwa Lewickich w Komorowie.
Na dole Wiesława i Stefan Lewiccy z psem Pluto.
13 listopada 2022, Kasia Pustelak Mój Teatr.