Tofik, jak przystało na pieska rodziny muzycznej, z czasem stał się wytrawnym melomanem. Nic dziwnego, skoro ja, słuch absolutny, do tego codziennie grałam na fortepianie co najmniej 3-4 godziny, Tata przed koncertami się rozśpiewywał, za ścianą ciocia Bojarowa miała lekcje fortepianu, nad nami córka inżyniera Siwińskiego, Ewa, grała na fagocie (zresztą myliła się w przygotowywanym do dyplomu koncercie zawsze w tym samym miejscu i tylko czekaliśmy na tę chwilę, i zawsze był kiks. Nie poprawiała nigdy tego miejsca, i grała dalej, więc te kiksy pamiętam do dziś wraz z częścią koncertu „do kiksa”) Ponadto, Tata często w domu odrabiał lekcje ze studentami, pominięte z uwagi na wyjazdy czy tournée. I właśnie podczas tych domowych lekcji okazało się, że Tofiś Pustelak jest niezwykle muzykalny. Jeśli jakikolwiek student zaśpiewał nie tak, nie tą frazą, lub cokolwiek mu nie wychodziło poprawnie, Tofiś stawał pod pianinem i wył jak wilk do księżyca. Najpierw zabieraliśmy psa, aby nie przeszkadzał Studentom, ale z czasem zauważyliśmy, że on nigdy nie wyje bez powodu, a więc daliśmy mu szansę być pierwszym krytykiem muzycznym dla studenckiej muzykalnej braci. Po latach, grupa uczniów Taty zaprosiła Go na uroczysty obiad z okazji chyba imienin, i wówczas, już dojrzali artyści „pełną gębą” przyznali, że niczego bardziej nie bali się, niż…. wycia Tofika, podczas lekcji na Moliera, ponieważ to oznaczało niechybnie, że śpiewają „nie tak”.
Obrazek dzięki www. „kolorowanki do druku”
5 grudnia 2021, Kasia Pustelak Mój Teatr.